niedziela, 26 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 7

           Próbując wyrwać się z jego uścisku, zrobiłam jedną z najgłupszych, możliwych rzeczy. To jedynie mogło go utwierdzić w jego przypuszczeniach. Jakiekolwiek one by nie były. Wciąż trzymałam się nadziei, że nie miał na myśli tego, co akurat miałam na myśli ja. Mianowicie, że jestem wilkiem, chociaż w chwili obecnej tak naprawdę nim nie byłam. Straciłam tą zdolność wraz z moją głupotą w lesie.
            Wciąż mocno trzymał mnie w ramionach i wodził palcami po moim brzuchu. Wydawało mi się, że teraz nawet nie był świadom tego, że to robi. Musiałam się jakoś ratować.
           Przycisnęłam się do jego klatki piersiowej tak, że mogłam bez problemu wyczuć mięśnie prężące się za moimi plecami. Chwilę później mocno się odepchnęłam, co dało mi moment zaskoczenia i z całej siły uderzyłam go łokciem w brzuch. Na szczęście moja taktyka poskutkowała, bo w końcu wypuścił mnie ze swych niedźwiedzich objęć.
       Zaczęłam przedzierać się przez morze spoconych, prawie nagich ciał. Muzyka wciąż dudniła mi w uszach. Resztki alkoholu zostały zastąpione przez adrenalinę, która zaczęła buzować mi w żyłach. Teraz myślałam jedynie o tym, żeby jak najszybciej wydostać się z tego budynku. Jak najszybciej uciec od Łowców, od Scotta.
         Zapytacie pewnie, dlaczego uciekam? To po prostu zwyczajny odruch. Zwierzęcy instynkt. Jako wilk, czując zbliżające zagrożenie i wiedząc, że przeciwnik jest o wiele silniejszy, nie zostawało nic, jak zwykła ucieczka. Teraz moje szanse były jeszcze marniejsze, bo stałam się zwykłym człowiekiem z resztkami wilczych zdolności.
          Dobiegając do drzwi, odetchnęłam z ulgą. Przecisnęłam się obok potężnego ochroniarza i zaczęłam biec przed siebie. Jednak naszła mnie jedna myśl: Jak ja mam stąd wrócić?
            Nie dane mi było dłużej się nad tym zastanawiać, bo ktoś silny zaciągnął mnie na skraj budynku, gdzie nikt nie mógł nas zauważyć, i mocno przycisnął do ściany.
            – Nie podnoś głowy – odparł Scott, nie mając nawet śladu zadyszki – czego oczywiście nie mogłam powiedzieć o sobie.
            Jęknęłam w duchu. Tak bardzo nie chciałam rozstać się z moją prawdziwą naturą. Miałam już dość chłopaka stojącego przede mną. Czułam się przy nim jak przy alfie, który może zmusić mnie do zrobienia czegoś, czego nie chciałam. I zazwyczaj tak się działo. Nie ważne, że ja też byłam alfą, lecz to samiec zawsze miał ostatnie słowo.
           Teraz już nie byłam tą, która miała jakąś część władzy. Wszystko się zmieniło. Resztkami wciąż wyczuwałam jak moja wilczyca kuli się pod jego palącym spojrzeniem, pod jego wyczuwalną siłą. Koniec z tym wszystkim. Teraz jestem zwyczajną Lunam Blake.  
          – A co jeśli podniosę? – Wysunęłam prowokująco podbródek i spojrzałam w jego zielone oczy. Od razu tego pożałowałam.
            Leżę w kałuży krwi, czując jej przyjemny zapach. Już sama nie wiem czy należy ona do mnie, czy do kogoś innego.
Jestem w lesie.
Jest ciemno.
W oddali migają światła.
          Jestem zdezorientowana i przerażona jednocześnie. Próbuję wstać, jednak jest tu za dużo krwi. Ślizgam się i upadam.
        Widzę wyciągniętą dłoń, która należy do Scotta. Pomaga mi wstać i przytula dodając otuchy.
        Odsuwam się od niego, aby spojrzeć mu w twarz. Wtedy zauważam mignięcie, a po chwili…
          Chciałam się odsunąć, ale za mną była jedynie brudna ściana, a przede mną stał chłopak, który wciąż się we mnie wpatrywał. Nie mogłam odczytać nic z jego spojrzenia, ale ledwo widocznie unosiła się jego klatka piersiowa.
            Przez moment nie mogłam złapać tchu. Co miały oznaczać te wizje? I dlaczego ta, urwała się akurat w takim momencie?
            – Właśnie to się stanie, jeśli podniesiesz głowę. – Dopiero po chwili dotarły do mnie słowa Scotta.
            – Ty też to widzisz, tak? Dlaczego to się do cholery dzieje?! – Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, jednak ty razem nic się nie wydarzyło. Tylko patrzył swoim surowym spojrzeniem.
            – Chodź – powiedział i chwycił mnie za łokieć.
            Wyrwałam mu się, co było o wiele łatwiejsze niż wcześniej.
            – Nigdzie z tobą nie pójdę. – Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego spod byka.
            – Nic ci nie zrobię.
            – Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą.
            Odwrócił się tak, że stał teraz naprzeciwko mnie. Widziałam jak buzuje w nim gniew. Nachylił się tak, aby nasze twarze były na równi.
            – Gdybym miał cię skrzywdzić, zrobiłbym to już dawno. – Wyprostował się. – A teraz, jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć…
            Czy miałam jakieś inne wyjście? Zapewne tak. Ale bardzo chciałam dowiedzieć się, co tu właściwie się działo. Dlaczego wtedy mnie uratował? Chociaż wiedziałam, że nie ma pojęcia o tym, iż jestem wilkiem z lasu, może jedynie podejrzewać, kim jestem, z niewyjaśnionych powodów, ale tego nie wie na pewno. I w jednej sprawie miał rację, jeśli chciałby mnie skrzywdzić, zrobiłby to już dawno. Bo miał ku temu okazje.
            – Więc, gdzie idziemy? – zapytałam, drepcząc za nim.
            – Odwiozę cię do domu – odpowiedział kończąc pisać sms’a.
            Prychnęłam.
            – A może chciałabym jeszcze tu zostać? – Spojrzał na mnie przez ramię.
            – Jeśli chciałabyś zostać, nie szukałabyś gorączkowo sposobu wydostania się stąd. Zresztą w trakcie jazdy odpowiem na niektóre twoje pytania. – Ruszył w stronę nowiutkiego, czarnego camaro ss. Taki samochód musiał kosztować kupę kasy. Otworzył drzwi od strony kierowcy i spojrzał na mnie nad dachem. – I mam nadzieję uzyskać również trochę odpowiedzi na moje pytania.
            Wsiedliśmy do samochodu, który przyjemnie zamruczał i ruszyliśmy w kierunku Brookings. Chłopak włączył radio, z którego odezwała się grupa AC/DC z piosenką You Schook Me All Night Long.
            – A reszta? – zapytałam po chwili ciszy między nami. Słowa, które śpiewał Brian Johnson wprowadzały mnie w lekkie zakłopotanie.  
            – Dałem im znać, że źle się poczułaś i odwożę cię do domu.
            – Mhm. – Najwidoczniej umiał ze wszystkim sobie poradzić w trybie natychmiastowym.
            Nie wiedziałam, od czego zacząć. Jak sformułować pytanie. Nawet nie wiedziałam, czy to, co powie będzie prawdą.
            Czułam się przy nim trochę nieswojo i nie ukrywam, że siedziałam tu w ciągłej obawie o swoje życie. W końcu znajdowałam się kilka centymetrów od Łowcy. Od człowieka, który niszczył takich jak ja.
            Odchrząknęłam, zanim powiedziałam:
            – Więc widziałeś coś wtedy, gdy spojrzeliśmy sobie w oczy, tak?
            Oderwał na moment wzrok od drogi, by zerknąć na mnie, po czym ponownie skupił się na prowadzeniu. Wcisnął pedał gazu przyspieszając.
            – Tak. I wydaje mi się, że widzieliśmy dokładnie to samo.
            – Czyli? – Ze zdenerwowania zaczęłam bawić się palcami. – Co widziałeś?
            Zauważyłam kątem oka, jak zacisnął ręce na kierownicy, aż pobielały mu knykcie.
            – Krew. Ty byłaś cała we krwi.
            – I tyle?
            Zjechał na pobocze ostro hamując i wyłączył silnik. Cyfrowy zegar wskazywał pierwszą w nocy. Od czasu do czasu minął nas jakiś samochód. To by było na tyle. Jeśli naprawdę miałby mi coś zrobić, nie otrzymałabym żadnej pomocy.
            Odwrócił się w moją stronę. Ten ruch spowodował, że jeszcze bardziej przysunęłam się do drzwi. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że siedzę do nich tak bardzo przyklejona.
            Scott spojrzał do góry, a następnie na mnie.
            – Tu wszystko się zaczyna. I właśnie ta wizja utwierdziła mnie w stu procentach.
            Przełknęłam głośno ślinę. Wydawało mi się, że ten dźwięk odbił się głośnym echem w samochodzie. Nie zauważyłam też, kiedy chłopak wyłączył radio.
            Nie mogłam wykrztusić chociażby najmniejszego słowa. Jedynie wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami.
            – Zanim zobaczyłem cię w tej wielkiej kałuży krwi, byłaś w postaci wilka. Dopiero chwilę późnej się przemieniłaś.
            Instynkt wziął górę i zaczęłam szarpać za klamkę, która za nic w świecie nie chciała się otworzyć.
            Cały czas miałam nadzieję, że nie miał na myśli mojej prawdziwej natury. W tej chwili poczułam się jak wtedy w lesie, gdy już wiedziałam, że jest po mnie. Zlał mnie zimny pot. Ta cholerna klamka wciąż nie ustępowała, a ja nie poczułam, kiedy Scott szarpnął mnie za ramię odwracając w swoją stronę.
            – Nie otworzysz tych drzwi. Mają automatyczną blokadę.
            Wciąż nie dawałam za wygraną. Chciałam go podrapać, a nawet pogryźć, byle tylko się stąd wydostać. Tym razem mocno chwycił mnie za nadgarstki, tym samym mnie unieruchamiając.
            – Już ci mówiłem, że gdybym chciał cię skrzywdzić, już dawno bym to zrobił.
            To nie dało mi spokoju, jednak przestałam się rzucać.
            Przez myśl przeszła mi jedna rzecz. Nasze wizje niby działały podobnie, jednak nie widzieliśmy dokładnie tego samego. Jakiś szczegół najwidoczniej zostawał nam na własny użytek. Ja pamiętałam mignięcie, którego on na pewno nie zauważył. Nie mógł. Przecież stał wtedy tyłem. I jeszcze jedno, skoro widział mnie w wizji w postaci wilka, musiał zauważyć…
            Wlepiłam w niego moje granatowe spojrzenie.
            – Wiem, kim jesteś – powtórzył, to, co powiedział w klubie, jakby widząc wszystko w moich oczach.
            – Już to mówiłeś – wychrypiałam. Poczułam się taka… pokonana. Opuściłam ręce, które wciąż były w żelaznym uścisku Scotta. – Dlaczego mnie wtedy ocaliłeś?
            Puścił mnie i usiadł przodem do drogi. Przez moment nie odzywał się, jakby rozważając, co odpowiedzieć. Przyjrzałam mu się.
            Jego przydługie brązowe włosy, były zmierzwione, co tylko dodawało mu uroku. Jeden uparty kosmyk wciąż opadał mu na czoło. Na opalonej twarzy gościł kilkudniowy zarost. Miał ostre rysy, które dodawały surowości jego wykreowanego wizerunku przywódcy. Ubrany był w ciemne dżinsy i granatowy podkoszulek, pod którym prężyło się widocznie umięśnione ciało. Był przystojny i temu zaprzeczyć nie mogłam.
            – Więc? – Ponagliłam go wciąż nie słysząc żadnej odpowiedzi z jego strony.
            – Nie wiem. – Po tych słowach odpalił silnik, włączył się do „ruchu” i skierował w stronę mojego domu.
            – Jak to nie wiesz? Przecież musiał być ku temu jakiś powód. Tacy jak ty, nie puszczają wolno takich jak ja.
            – Powiedziałem, że nie wiem. Okej? – Włączył radio i podkręcił dźwięk, tym samym ucinając tą rozmowę.
            Świetnie. Naprawdę wiele się dowiedziałam.
           
         

     ~~ *** ~~

Tak bardzo, bardzo przepraszam Was za ten rozdział. 
Jednak jest w nim tyle rzeczy, które aż proszą się o poprawkę,
a mi tak ciężko jest je wyłapać.
Jeszcze raz przepraszam!

16 komentarzy:

  1. "Straciłam tą zdolność wraz z moją głupotą w lesie." Dla mnie to trochę brzmi jakby straciła zdolności i głupotę, ale może po prostu jestem głupia.
    Najlepszy rozdział do tej pory! Zaczynam uwielbiać tego łowcę! Jednak wciąż martwi mnie fakt, że on jest sparowany, tym bardziej, że przecież ona lubi się z jego dziewczyną, Trochę lipa będzie jak konkretnie pójdą w maliny i ona się dowie. W każdym razie, naprawdę przyjemnie się czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaję, że zdanie wcześniej jest bez sensu :D
      No i cieszę się, że Ci się podobało, bo ja wciąż mam mieszane uczucia co do tego rozdziału.

      Usuń
  2. Jejkuuu... świetne <3 Zdecydowanie zaczęłam uwielbiać Scotta :D I nadal jestem ciekawa o co chodzi z tymi wizjami.. przewidują przyszłość razem czy jak? :D Jak czytam to po prostu chcę jeszcze i jeszcze.. czuję się jakbym czytała jakiś dobry bestseller :3 bo serio twój styl pisania jest niezły, a pomysły jeszcze lepsze :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A już myślałam, że on bzyknie ją w samochodzie... Za dużo książek paranormalnych. .____.

    SCOTTA KOCHAM CORAZ BARDZIEJ, ale w ogóle nie rozumiem zachowania Lunam. Albo ja za dużo się naczytałam, albo po prostu mam takie przeczucie, że on jest... wampirem? A w każdym bądź razie kimś niezwykłym... Innym, inaczej mówiąc. ;D

    Zauważyłam kilka błędów, ale u mnie to się częściej zdarza, więc nic nie piszę. ;)

    Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do siebie!
    http://road-leads-to-you.blogspot.com/

    P.S Też czytasz Sparks? Która z książek Ci się najbardziej podoba? :)
    Chyba, że wolisz pytanie, który wampir jest dla Ciebie najseksowniejszy? :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej podobała mi się chyba książka "Sekretne życie wampira" i to właśnie Jack był tym ach och! :D Jednak w każdej znajdzie się coś ciekawego :D

      Usuń
    2. o matko, ja też <3333
      ale kocham też Jeana-Luka. <3333
      Tak seksownie musiał mówić, francuski jest sexy! :D

      JACK LOVEE <3

      Usuń
    3. Ja też uwielbiam Jeana-Luka :D Zresztą prawie każdego, jak można ich nie kochać? :D

      Usuń
    4. No właśnie, sama się zastanawiam. <3
      Cały czas o nich marzę, też chcę takiego kochającego wampira . :D A z dziewczyn, która Ci się najbardziej podoba? Mi najbardziej Heather, tak bardzo przypomina mnie (byleby dodać brak rumienia się i bardziej zboczone myśli i teksty też :D).

      Usuń
    5. Haha, powiem Ci, że już nie pamiętam dokładnie tych panienek. Czytałam te książki już jakiś spory czas temu. Jednak najbardziej w pamięci zapadli mi "chłopcy" :D

      Usuń
    6. Ja czytam nadal, szczerze mówiąc jedną książkę czytam z pięćset razy i dalej mi się to nie nudzi. :D

      Wampiry zawsze zapadają w pamięć. Szczególnie te pani Sparks. Śnią mi się po nocach. ((:

      Usuń
  4. Ciekawe opowiadanie.Lubię fantastykę dlatego chętnie czytam takie opowiadania.Chętnie przeczytam kolejny rozdział. Zapraszam serdecznie na mojego bloga,również związanego z fantastyką.Będę wdzięczna za przeczytanie i zostawienie opinii w postaci komentarza. http://otherviki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie pochłonęłam jednym tchem.
    Lunam jest fajną, pełną życia osóbką. Co do Scotta, to chyba trudno go nie polubić, chyba podobałby mi się jako taki "niegrzeczny chłopczyk".
    Dawno nie czytałam nic związanych z fantastyką, ale że znów zaczynam mieć nie nie fazę, (co prawda zastanawiam się, czy nie zacząć sama jakiegoś opo z fantasy, ale jednak na razie skupiam się na Wysypisku Marzeń) myślę, ze twoje będzie dobrą lekturą wstępną :)

    Mam nadzieje, że szybko pojawi się kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam Kailaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja lubię Scotta :) Nie masz pojęcia jak bardzo intryguje mnie jego postać. To prawda, gdyby chciał zrobić coś Lunam - miał ku temu kilka sposobności. Jest Łowcą i to świadomym tego, kim jest dziewczyna, a mimo to nic jej nie robi... Zastanawiające... Tak samo jak to, dlaczego ją ocalił. Najbardziej jednak intrygują mnie te wizje... Mam nadzieję, że niedługo wszystko jakoś się rozwikła :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. co tam jęczysz, dobrze jest! mnie się tam rozdział podobał. chociaż czuję niedosyt. mam wrażenie, że Scott nie powiedział wszystkiego. no i nadal ciekawi mnie czemu ja wtedy uratował. musiał mieć jakiś powód!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Robi się co raz ciekawiej. Scott potrafi wytłumaczyć o co chodzi. Nie ma co.
    Pozdrawiam http://the-worst-nightmare-is-a-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. E tam, koleś na bank ściemnia, na pewno wie, czemu ją wtedy uratował, ale na razie wygadać nie chce xD Zresztą nie dziwię mu się. Ale muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona postacią Scotta. Jest faktycznie przystojny, pomaga jej... a, właśnie. Co to znaczyło, że gdyby Lunam podniosła głowę, to ziściłaby się wizją, którą zaraz potem ujrzała? No, ciekawie, ciekawie... No i miło, że mnie poinformowałaś ;) Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń