poniedziałek, 20 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 6

          Wracałam właśnie ze szkoły. Carrie proponowała mi podwózkę do domu, ale odmówiłam. Nie chciałam mieć bliższego kontaktu z Łowcami, więc starałam się go ograniczać na tyle ile tylko mogłam. Oprócz porannego spotkania z Dylanem i lekcji angielskiego pod czujnym spojrzeniem Alice i Scotta, nie miałam z nimi żadnej styczności. W porze lunchu powiedziałam Carrie, że muszę skorzystać z biblioteki. Nie wdawała się w szczegóły i lekko przygnębiona pobiegła na spotkanie ze znajomymi i swoim chłopakiem.
            Szłam wolnym krokiem słuchając Band Of Skulls. Pomimo połowy października wiał ciepły wiaterek, a promienie słońca przyjemnie lizały moją skórę. Wciągnęłam powietrze czując zapach lasu, obok którego właśnie przechodziłam. Moje myśli od razu wypełniły wspomnienia związane z dawnym domem. Astrid, a nawet Lexie. Nasze wspólne zabawy, nie tylko, gdy byłyśmy małe. Nawet w wieku siedemnastu lat dobrze bawiłyśmy się pośród wiekowych drzew i przyjemnego jeziora otoczonego wysokimi górami.
            Byłam bardzo ciekawa, co teraz porabia moja najlepsza przyjaciółka. Jak się miewa, czy zmieniło się coś w jej życiu? Czy za mną tęskni, tak jak ja za nią? Pomimo, że poznałam Carrie, nigdy, choćby w najmniejszym stopniu, nie zastąpi Astrid. Wilki przywiązywały się na zawsze do bliskich, bez względu na to czy zostaną rozdzielone czy nie. I nie chodziło tu tylko o partnera, który był do końca życia, ale o każdego, kto był kimś ważnym.
            Idąc popękanym chodnikiem, poczułam nieprzyjemne uczucie. Podobne do tego, gdy czujesz, że jesteś przez kogoś obserwowany, śledzony. Zatrzymałam się i wyciągnęłam słuchawki z uszu. Dzięki moim wilczym genom doskonale wiedziałam, że w lesie na pewno ktoś się czai. Jednak bardzo dobrze się ukrywał, ponieważ nie mogłam nic wyczuć. Nie chciałam ryzykować i zapuszczać się w nieznane, biorąc pod uwagę, że nie mogłabym się w ogóle bronić. Po raz ostatni omiotłam las czujnym spojrzeniem i żwawym krokiem ruszyłam do domu.
            Było po piątej, gdy przekroczyłam próg mieszkania. Powitał mnie przyjemny zapach soczystej pieczeni. Uwielbiałam mięso, pod każdą postacią, więc błyskawicznie naleciała mi ślina do ust. Zrzuciłam torbę w przedpokoju i ruszyłam do kuchni, gdzie zastałam mamę z drewnianą łyżką i fartuszkiem przy kuchence.
            – Cześć, a co to za okazja? – zapytałam, cmokając rodzicielkę w policzek.
            – Czy musi być jakaś okazja? Po prostu pomyślałam, że możemy od czasu do czasu zjeść coś dobrego. – Uśmiechnęła się, a jej oczy nabrały czekoladowej barwy.
            Czasami zastanawiałam się jak ona to robi. Jak ukrywa swoje uczucia. Doskonale wiedziałam, że tęskni za naszym dawnym domem. Za swoją starszą córką. Naprawdę ją podziwiałam i bardzo kochałam. Nikt nie poświęcił się dla mnie tak jak ona.
            Po posiłku mama z lampką wina i nową książką usiadła w salonie. Nie chciałam jej przeszkadzać, więc udałam się do siebie. Ściągnęłam trampki i rzuciłam się na miękkie łóżko. Pozwoliłam moim mięśniom się rozluźnić. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam spięta. Mój odpoczynek nie trwał zbyt długo, ponieważ przerwał go wibrujący telefon. Z cichym jękiem odczytałam sms’a.

            „Jesteś w domu? Carr”

            „Tak”

            „Nie ruszaj się stamtąd! Buziaki!”

            Świetny żart. Nawet nie miałam, dokąd się udać, bo nie znałam tutejszego miejsca. Jedynie trasę: szkoła-dom. Byłam bardzo ciekawa, co takiego wymyśliła.
            – Lunam? – Po chwili usłyszałam głos mamy w drzwiach. Podparłam się na łokciach. – Koleżanka do ciebie.
            Do pokoju wparowała, jak zawsze rozpromieniona, Carrie.
            – Dzięki mamo. – Gdy usłyszałyśmy zamknięcie drzwi, dziewczyna opadła obok mnie na łóżku.
            Przyjrzałam się jej uważniej. Swoje zadbane brązowe włosy, spięła w luźnego koka, pozwalając kilku kosmykom delikatnie otulać jej drobną twarz. Jej oczy były idealnie podkreślone ciemnym makijażem. Na sobie miała obcisłą biała sukienkę z baskinką, a do tego śliczny granatowy naszyjnik. Całość uzupełniały buty na wysokim obcasie również w kolorze głębokiego błękitu. Jednym słowem, wyglądała świetnie.
            Spojrzałam na nią lekko zdezorientowana.
            – Idziemy na imprezę. Ubieraj się – powiedziała.
            – Co? Ja… Moja mama… - Starałam się znaleźć dobrą wymówkę, która pozwoli mi zostać w domu. Wiedziałam, że towarzystwo Carrie, równa się towarzystwu Łowców.
            – Oj daj spokój. – Wstała i podeszła do mojej szafy w rogu pokoju. – Twoja mama się zgodziła. Tak swoją drogą, fajna z niej babka. Na pewno polubi się z moją mamą, będziemy musiały je poznać ze sobą. – Zaczęła przeglądać moje rzeczy, których swoją drogą było niewiele, a już na pewno nie takie, które miała na sobie Carr. – Wracając do tematu. W klubie jest impreza, więc idziemy uczcić powrót naszych znajomych. – Odwróciła się w moją stronę. – Wiesz, taka nasza mała tradycja. – Znowu zabrała się za poszukiwania. – A, że ty jesteś nowa i wbiłaś się w nasze towarzystwo, więc zabieramy cię ze sobą. Mam! – Rzuciła we mnie moją starą sukienką.
            Miałam ją na sobie tylko raz. Podczas pięćdziesiątej rocznicy ślubu moich dziadków. A było to jakieś dwa lata temu. Sama nie wiem, dlaczego wzięłam tą sukienkę ze sobą.
            – Będzie za mała – jęknęłam.
            – Nie gadaj głupot, tylko się przebieraj – powiedziała Carrie i zaczęła grzebać w mojej biżuterii.
            Wyglądało na to, że z nią nie wygram i będę musiała iść na tą imprezę. Przynajmniej trochę się rozerwę, a Łowców po prostu będę unikała jak tylko się da.
            Wcisnęłam się w moją czarną sukienkę. Myślałam, że nie będzie pasować, jednak leżała idealnie. Górę miała odkrytą z gorsetem w kształcie serca, który ładnie uwydatnił mój biust. Nawet nie wiedziałam, że mam aż tak spory. Lekko rozkloszowany dół sięgał mi do połowy ud.
            – Trzymaj. – Carr podała mi wysokie czarne szpilki.
            Spojrzałam na nią pytająco.
            – Twoja mama mi je dała. Wiedziała, że żadnych nie masz. Wszystko to wiąże się z zakupami, zdajesz sobie z tego sprawę? – Uśmiechnęła się szeroko ukazując lekkie dołeczki.
            Wzięłam od niej parę butów i założyłam na nogi, które nagle się wydłużyły.
            – Jeszcze to. – Na szyję założyła mi długi, cieniutki, złoty naszyjnik, a na rękę podobną bransoletkę. – I to. – Z wprawą namalowała mi dwie czarne kreski na powiece. Z włosów ściągnęła gumkę i lekko je poprawiła. Zrobiła krok do tyłu i uważnie mi się przyjrzała.
            – No, no. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek ujrzę cię w takiej ostrej wersji.
            Podeszłam do lusterka, które znajdowało się po wewnętrznej stronie drzwi od szafy. Nie mogłam uwierzyć, że ja, to ja. Naprawdę wyglądałam…ładnie.
            – Podziękujesz mi później. A teraz chodź. Na dole czeka na nas Neil.
            Pociągnęła mnie za rękę. W przedpokoju podeszła do nas mama.
            – Wyglądasz ślicznie, Lunam. – Jej oczy lekko błyszczały. – Baw się dobrze!
            – Dzięki mamo.
            – Odwieziemy Lunam. Miło było panią poznać! – powiedziała Carrie i już nas nie było.
            Przy chodniku obok piekarni stał czarny Jeep Wrangler. Bardzo podobny do tego z lasu, a może i ten sam? Przeszedł mnie lekki dreszcz, ale postanowiłam go zignorować.
            Przywitałam się z chłopakiem, który tylko mruknął ciche cześć pod nosem i ruszyliśmy przed siebie. Z tego, co powiedziała Carr, reszta była już na miejscu.
            Droga zajęła nam ponad pół godziny, pomimo, że Nail wcale nie jechał powoli. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Jestem bardzo ciekawa, dlaczego jest taki cichy i skryty.
            Gdy wyszliśmy z auta od razu dało się usłyszeć lekkie dudnienie basów dochodzących z budynku, na którym widniał jedynie duży oświetlony napis CLUB. Nic oryginalnego.
            Carrie złapała mnie za rękę i pociągnęła do środka. Nail gdzieś zniknął, ale nie zwracałam na to większej uwagi, ponieważ nagle weszłyśmy w wir ludzi. Nigdy nie byłam w żadnym klubie, u nas nie było czegoś takiego. Wszędzie dudniła głośna muzyka, a pomieszczenie rozświetlały jedynie różnokolorowe, migotliwe światła. Dookoła nas tańczyło pełno spoconych ciał, wiele z nich było zamroczonych alkoholem, bądź narkotykami. Łatwo było również wyczuć pożądanie, które kumulowało się w każdym z osobna.
            Carr pociągnęła mnie do baru w rogu dużej Sali i krzyknęła coś do barmana, który po chwili wrócił z dwoma kolorowymi drinkami. Chciałam odmówić, ale dziewczyna ciągle mnie namawiała. Mówiła, że bez tego nie będę się za dobrze bawić, oraz że alkohol pomoże mi zapomnieć, chociaż na moment, o jakichkolwiek smutkach czy przykrościach. Wiedziałam, że jeden drink mi nie zaszkodzi. Pociągnęłam spory łyk, dzięki któremu poczułam przyjemne ciepło i ruszyłam za nią między morzem ciał. Po chwili zorientowałam się gdzie mnie prowadzi i pod pretekstem skorzystania z łazienki ruszyłam w przeciwnym kierunku.
            Nie wiedziałam za bardzo, co mam sama ze sobą zrobić. Dokończyłam drinka i usiadłam przy barze. Podszedł do mnie ten sam, ciemnowłosy barman.
            – Jeszcze raz to samo? – Przekrzyknął muzykę. Przez chwilę się wahałam, jednak ostatecznie kiwnęłam głową. Sekundę później stał przede mną nowy trunek. Wzięłam kolejne łyki i poczułam jak moje ciało się rozluźnia, a w głowie lekko szumi, nie tylko od alkoholu, ale także od głośnej muzyki.
            Stwierdziłam, że nie zaszkodzi mi, jeśli wbiję się w tłum i zatańczę ze wszystkimi. W tej chwili byłam odważniejsza niż zazwyczaj, więc nic mnie to nie obchodziło. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Jakiś niewysoki chłopak z blond włosami, złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Przez moment nie mogliśmy się zgrać, jednak po chwili taniec wychodził nam całkiem nieźle. Ręce chłopaka zjechały niżej i zaczął kręcić moimi biodrami. Nie przeszkadzało mi to. Zamknęłam oczy i poddałam się otoczeniu. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Rzeczywiście, teraz moje zmartwienia i smutki odrzuciłam na bok. W tej chwili liczyło się to, co jest teraz, to, co dzieje się w tym budynku, a nie poza nim.
            Nagle ktoś złapał mnie z tyłu. Spojrzałam przepraszająco na blondyna i wpasowałam się w rytm z kimś za mną. Poczułam jak silne dłonie przesuwają się górę po moim ciele i jak nasze dłonie splatają się nad naszymi głowami. Nigdy tak doskonale się nie bawiłam, nawet nie wiedziałam, że taki taniec może być tak przyjemny. Chciałam się odwrócić, ale mój partner mi to uniemożliwił.
            – Spokojnie. – Zesztywniałam. – Tańcz dalej, świetnie się ruszasz.
            Niechętnie i już mniej śmiało, tańczyłam nadal.
            – Chcę stąd wyjść. – Starałam się przekrzyczeć hałas.
            – Zauważyłem, że od kilku dni nas unikasz. Nawet nie podeszłaś do naszej loży. Obawiasz się czegoś, Lunam? – Scott przeciągnął moje imię, złapał w talii i przyciągnął do siebie. Po raz kolejny chciałam się do niego odwrócić, ale przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. – Nie odwracaj się.
            Zaczął wodzić rękami po moim brzuchu. Nagle poczułam gorący oddech na szyi i odruchowo przymknęłam oczy. Scott szepnął mi do ucha słowa, których normalny człowiek nawet by nie usłyszał w tym hałasie.
            – Chyba wiem, kim jesteś, Lunam.




~~ *** ~~

Hej :)
Chciałam się zapytać, jakie ciekawe książki byście polecili? :)

13 komentarzy:

  1. Wciągające. Chociaż trochę za krótkie, ledwo się zagłębiłam, a już koniec;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie przyjemnie czytało mi się ten rozdział^^ Carr strasznie przypomina mi jedną z moich przyjaciółek. może dlatego ją polubiłam. dobrze, że w końcu wyciągnęła Lunam z domu. przyda jej się to. chociaż po tym co powiedział jej Scott może niekoniecznie. naprawdę nie spodziewałam się, że tak szybko się zorientuje. ciekawe co z tego wyniknie ;>
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde, to nieźle.
    On się zorientował ja to czuje xd
    Zapraszam do mnie http://the-worst-nightmare-is-a-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lunam ma baaaaardzo widoczne problemy z asertywnością. Chyba trzeba jej uświadomić, że jeśli nie ma na coś ochoty, to nie musi używać głupawych wymówek i wykrętów, a jedynie powiedzieć stanowczo NIE.

    Bardzo podobały mi się przemyślenia Lunam dotyczące jej przeszłości. Udało Ci się genialnie oddać jej uczucia! I nadal bardzo lubię matkę głównej bohaterki. Jestem pełna podziwu dla jej poświęcenia.

    Co do Carrie (swoją drogą kocham to imię :D) - genialna z niej stylistka. Ma dziewczyna talent. Z opisu wydaje mi się, że Lunam naprawdę wyglądała nieziemsko.

    Zastanawiam się czy blondyn odegra jakąś rolę w opowiadaniu, czy jest jedynie postacią epizodyczną...

    Końcówka jest bardzo ciekawa. Słowa Scotta sprawiły, że jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Scott nie należy do moich ulubieńców, już to wiem, choć zbytnio nie został jeszcze przedstawiony. Ale dodaje całemu opowiadaniu tajemniczości, która jest... omg, taka magiczna.
    Czemu po czytaniu Twoich rozdziałów nie umiem się wysłowić? *.*
    Choć krótkie, to naprawdę wciągające. Masz naprawdę cudowny styl.

    Czekam na następny rozdział :)
    Gorąco pozdrawiam i życzę baaaaaaaaaardzo dużo weny i czasu na pisanie :3

    PS. Co do książek, to nie wiem jakie preferujesz, ale mogę Ci polecieć "Igrzyska śmierci" albo serię "GONE". Harry'ego Pottera chyba nie muszę przedstawiać. Rick Riordan ma cudowne dwie serie: Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy oraz Olimpijscy Herosi.
    Jest dużo ciekawych książek :) razem z siostrą prowadzimy blog z recenzjami, więc w razie czego możesz napisać do mnie na maila - ala.prokopiuk@op.pl Lubię rozmawiać o książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak widzę, mało osób uwielbia Scotta. Ja go już pokochałam, zresztą od samego zdjęcia. Jest przystojny, mmm i już widać, że coś iskrzy pomiędzy Lunam a nim.

    Osobiście nie przepadam trochę za Carrie, chociaż ma bardzo ładne imię. Wydaje mi się być typem 'plastika', jeżeli mogę to tak ująć.

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;)

    A co do książek to tak samo, jak u góry; "Igrzyska śmierci" są świetne. Książki Kerrelyn Sparks, Lary Adrian, Alexandry Ivy też są ciekawe, jednak są to dość duże romantyki, i bardziej o tematyce wampirzej, ale mogą też Ci się spodobać. "50 twarzy Greya" też jest dość znośne, znaczy ja to bardzo lubię, ale tobie może nie przypaść do gustu.

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Greya czytałam, a książki Kerrelyn Sparks uwielbiam! :)

      Usuń
  7. Oooooo coś się zadziewa. Bardzo mi się spodobała scena w klubie. Zaczynam przekonywać się do Scotta, bo wcześniej podobały mi się bardziej wilki. Ale będzie lipa jak Carrie się dowie, mam nadzieję, że nie ma takich zdolności jak ta Carrie z książki Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba wie. A może jednak nie? :( No ale skoro jej wyszeptał, to pewnie wiedział, że w takim hałasie to usłyszy, gdyż nie jest zwyczajna dziewczyną. No ale przepraszam - przy pierwszym spotkaniu darował jej życie, więc niech AŻ tak się nie boi. Chyba. Ciekawe, co koleś zrobi dalej, albo co zrobi ona, skoro wie, że on wie xD No kurde no, fajna jest ta Carre! Dobra, tyle ode mnie. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cieszę się, że Ci się to podoba :D
      I przepraszam, że nie informowałam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie ;c
      A kolejny już dziś lub jutro :)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  9. Łohoł! Mam nadzieję, że nie okaże się, że chodziło mu po prostu o to, że jest nieśmiała XD Tak, czy siak: KOCHAM i czekam na następny... w którym może się pocałują? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Niasomowity styl pisania. Trafiłem tu przez przypadek, ale nie żałuję. Naprawdę wykonałaś kawał dobrej roboty. Lunam jest niezwykłą bohaterką, przeczytałem te wszystkie rozdziały i wywarłaś na mnie nie małe wrażenie.

    W wolnej zapraszam: kolodius.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzisiaj zaczęłam czytać.... i powiem Ci, że to jest booskie <3 dosłownie :D Czytałam to jak urzeczona... prawie spadłam z krzesła! :3 Moja mama się dziwiła, że siedzę przy komputerze tak nieruchomo, wpatrzona szeroko otwartymi oczami w monitor xD
    To opowiadanie jest tak ciekawe, że aż się prawie popłakałam jak Ty skończyłaś ten rozdział :) Nie mogę się doczekać kolejnego... I teraz tak myślałam, czy Carrie nie ma nic przeciwko, że jej chłopak tak tańczy z jej nową przyjaciółką? Szczerze? Boję się, że on serio wie kim Lunam jest... ale może być naprawdę ciekawie :D Bo Scott to serio super chłopak :D moim zdaniem.. świetnie go przedstawiłaś :D w każdym opowiadaniu mam swojego ulubionego bohatera chłopaka :D i na razie padło na Scotta :D A główną bohaterkę wymyśliłaś perfecto ;) Zastanawia mnie tylko ta pełnie, po której ostatni obudziła się naga i ta dziewczyna zaginiona...
    Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko... jestem przekonana, że będzie równie świetny jak ten :) Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń