Trzask. Z otumanienia wybudza mnie
dźwięk dziennika uderzającego o biurko nauczyciela. Jest połowa października, a
ja jestem w nowej szkole od około dwóch tygodni.
Dakota Południowa, tak jak chciała mama. Dokładniej,
miasto Brookings.
Nie mogę skupić się na żadnej
lekcji, w szczególności na historii. Kogo obchodzi, co działo się podczas wojny
secesyjnej, gdy w mojej głowie wciąż widzę twarze bliskich, których musiałam
opuścić?
– Panno Blake – słyszę głos
nauczyciela, pana Powella. – Wszyscy doskonale wiemy, że jesteś tu nowa, ale
nie będę ci pobłażał za każdym razem, gdy bujasz w obłokach.
– Przepraszam – mówię i skupiam się
na książce przede mną. Teraz staram się uważać na lekcji. Nie lubię być
upominana.
Po historii zmierzam w kierunku
mojej szafki, gdzie byłam umówiona z Carrie. Kto by się spodziewał, że już
podczas pierwszego dnia przyczepi się do mnie jedna z tych najbardziej
rozpoznawalnych osób? Podobno urzekły ją moje ogniste, falowane włosy. Nie
chciałam jej wtedy przerywać wywodu na temat mojej fryzury. Przynajmniej nie
jestem w tym wielkim świecie sama.
Mijam właśnie zakręt, gdy zderzam
się z czymś twardym. Zdezorientowana mruczę ciche przepraszam, gdy okazuje się,
że to jakiś chłopak, po czym ruszam w kierunku uśmiechniętej Carrie.
Ma na sobie obcisłe ciemne dżinsy
oraz równie obcisłą, fioletową bluzkę. Nie uszło mojej uwadze, że bardzo lubi
nosić ubrania, które uwydatniają jej kształty. Jej drobną, porcelanową twarz
otulają kasztanowe włosy, które sięgają jej do łopatek. Górną powiekę podkreśla
cienką linią eyelinera, a pełne usta malinowym błyszczykiem.
– Jak tam spotkanie z panem
Powellem? – Patrzy jak chowam książki do szafki.
– Tak jak zwykle. – Zamykam
drzwiczki. Szeroki uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Unoszę jedną brew w geście
pytającym.
– Wrócili!
– Kto? – pytam zdezorientowana.
–
No tak, zapomniałam! – Bierze mnie pod ramię i ruszamy w kierunku stołówki. – Pamiętasz
jak wspominałam ci o moim chłopaku, który wyjechał w celu załatwienia jakichś
rodzinnych spraw? – Nie czeka na moją odpowiedź tylko kontynuuje dalej: – No,
więc wrócili. W sensie on i jego kuzynostwo. Poczekaj aż ich poznasz! Chociaż
Alice może nie przypaść ci do gustu. Ma dość ciężki charakter.
Carrie wciąż nawija, a ja, mimo iż
jestem tu już od dwóch tygodni ciągle czuję się jakbym weszła do tej szkoły po
raz pierwszy. Wszystkie spojrzenia, co jakiś czas kierują się w naszą stronę.
Wiem, że wciąż jestem tematem numer jeden, co zafundowałam sobie jako nowa
uczennica. Do tego dochodzi oczywiście Carrie. Nigdy nie przeszło mi nawet
przez myśl, że szkolna piękność może okazać się bardzo sympatyczną i miłą
osobą. Zawsze kojarzyła mi się z wrednym, samolubnym typem „plastika”.
Bardzo lubię tą dziewczynę. Mimo iż
znam ją tak krótko, to dzięki niej udaje mi się nie myśleć o niedalekiej
przeszłości. Karcę się w myślach za to, że znowu pozwalam sobie na chwilę
słabości.
Wchodzimy do, zapełnionej po brzegi,
stołówki. Natychmiast uderza mnie zapach starego, spalonego tłuszczu
zmieszanego ze spoconymi ciałami nastolatków. Marszczę lekko nos, czując
nieprzyjemną woń. Mimo iż straciłam możliwość przemiany, zmysły nadal mam
lepsze niż niejeden człowiek.
– Są. – Z zamyślenia wyrywa mnie
głos Carrie. – Chodź.
Prowadzi mnie przez stołówkę w
kierunku stolika najbliżej wielkiego okna. Nagle, w całym ciele czuję
nieprzyjemny dreszcz. Gdybym była w postaci wilka, moja sierść zjeżyłaby się na
karku.
Niespokojnie oglądam się po sali,
lecz niczego niepokojącego nie zauważam.
– Lunam? – Tymi słowami jestem
zmuszona odwrócić się w kierunku Carrie. – Poznaj wszystkich. Wszyscy,
poznajcie Lunam.
Czuję jak krew odpływa mi z twarzy.
Próbuję się uśmiechnąć, jednak wychodzi mi z tego jakiś dziwny grymas. Serce
wali mi jak oszalałe.
Siadam na wolnym miejscu obok lekko
zgarbionego chłopaka. Ma jasną karnację, a czarne włosy krótko przystrzyżone.
Okazuje się, że ma na imię Neil.
Każdy z obecnej tu piątki, nie wliczając mnie i
Carrie, miło mnie powitał. No może z wyjątkiem Alice, o której wcześniej była
mowa. Po mojej prawej stronie siedzi Josh i Dylan. Natomiast naprzeciwko mnie
Alice, obok niej Car i…
– Właśnie, Lunam, a to jest Scott,
mój chłopak. – Uśmiecha się jak zawsze, szeroko, ukazując niemalże całe
uzębienie, po czym całuje go w usta.
Nie mam odwagi spojrzeć przed
siebie. Jakby spotkanie z tymi zielonymi oczami mogło zdradzić, kim jestem.
Nie mogę uwierzyć, że właśnie
trafiłam w sam środek najgorszego. W to, że siedzę przy jednym stoliku z
Łowcami. Robi mi się nie dobrze na myśl, o tym, czym się zajmują.
– Niespotykane imię, co? – To
pytanie pada z ust Dylana.
Jest łysym, barczystym mulatem i
wygląda jakby grał w drużynie footballowej. Na jego dużych rękach widzę kilka
sporych blizn, które odznaczają się na ciemnej karnacji. Oczy mają ciekawy
odcień brązu, który pasuje do jego „ostrego” wizerunku. Ubrany jest w szarą
bluzę. Siedzi wygodnie na krześle, które wydaje się ledwo trzymać pod jego
wyczuwalną siłą. Patrzy na mnie z przyjaznym uśmiechem.
– Można tak powiedzieć – mówię i
usilnie staram się nie myśleć o świdrującym mnie spojrzeniu Scotta.
– A skąd cię tu przywiało, hę? –
Teraz pytanie padło od Josha. Chudego, ale dobrze zbudowanego blondyna. Nie
uszło mojej uwadze, że każdy dbał o swoje ciało. Nawet Alice.
– Nie mówiłam wam? – Dziwi się
Carie.
– Najwidoczniej musiałaś pominąć to
pomiędzy nową parą butów, a tym, że Powell jest niesprawiedliwy.
– Czepiasz się Josh. Chcecie
wiedzieć wszystko, więc mówię wam wszystko – mówi lekko zdenerwowana Carrie.
– No więc? – Dalej dopytuje się
chłopak.
– Z Kanady – odpowiadam.
– Dokładniej? – Spinam się słysząc
głos Scotta. Nie mogę powiedzieć, że z Alberty, tak jak ustaliłyśmy z mamą. Nie
powinien nabrać podejrzeń, ale jednak, wolę mieć się na baczności. Uśmiecham
się protekcjonalnie i patrzę mu w oczy.
Jesteśmy do siebie przytuleni. Całujemy
się. Nikogo wokół nas nie ma. Wszystkie osoby znajdujące się w stołówce
zniknęły. Byliśmy tylko ja i on.
Jego ręce padają każdy skrawek mojego ciała. Zatapiam
palce w jego miękkich, brązowych włosach. Czuję jego przyjemny zapach. Drzewo
sandałowe zmieszane z przyjemną wonią lasu.
Jestem już w samej bieliźnie i obojgu nam jest wciąż
za mało. Żadne z nas nie zwraca nawet uwagi, że mimo wszystko znajdujemy się w
szkolnej stołówce. Przyciska mnie do chłodnej ściany, aż przechodzi mnie
nieprzyjemny dreszcz.
Ciężko jest się nam od siebie oderwać, nawet po to by
zaczerpnąć, chociaż odrobinę tchu. Gryzie mnie po linii szczęki i skubie płatek
ucha. Z mojej piersi wydobywa się cichy warkot…
– Muszę wyjść do toalety – chrypię.
– Hej. – Scott sięga przez stolik i łapie mnie mocno
za rękę. Jego dotyk parzy moją skórę. Patrzy na mnie groźnie, podejrzliwie.
Robi mi się sucho w ustach.
Wiem, że wszyscy się na nas patrzą i czuję się
jeszcze gorzej. Próbuję wyrwać się z jego uścisku, ale nie jest to takie proste.
– Stary. – Słyszę głos Dylana. – Ona jest blada jak
ściana.
Puszcza mnie, ale nadal ma mnie na oku. Nie zwracam
uwagi na ciekawskie spojrzenia, ani na dziwnie patrzących na mnie Łowców.
Odchodzę lekko chwiejnym krokiem, opuszczam zatłoczone pomieszczenie i po
chwili wpadam do pustej łazienki. Przed momentem zadzwonił dzwonek. Trudno. Nie
mam zamiaru wracać już na pozostałe lekcje.
Co się
wydarzyło w stołówce? – To pytanie
nęka mnie odkąd stamtąd wyszłam.
Czy to
wszystko wydarzyło się naprawdę? Czy tylko mój umysł płata sobie figle?
Chcę całą winę zrzucić na truciznę, która odebrała mi
część mnie. Lecz po chwili przypominam sobie, że coś podobnego wydarzyło się
wtedy w lesie. Gdy po raz pierwszy go spotkałam. Gdy darował mi życie.
Pytanie tylko: czy
on również widzi to, co ja? I dlaczego się całowaliśmy?
Nic mi tu nie pasowało.
Nagle przypominam sobie końcówkę wizji.
Warkot. Warkot, który wyrwał się z mojej piersi. A to
oznaczać może tylko jedno.
Mój wilk wciąż żyje.
Żyje i czeka na uwolnienie.
~~ *** ~~
Coś mi nie gra w tym rozdziale, ale może mi się tylko tak wydaje.
Jeśli zauważycie jakieś błędy, w szczególności
przecinki lub pomieszane czasy,to piszcie!
Najtrudniej jest mi się odnaleźć w czasie, ponieważ po raz pierwszy tak piszę.
No i zastanawiam się nad zmianą, więc kolejny rozdział może wyglądać trochę inaczej :)
No i zastanawiam się nad zmianą, więc kolejny rozdział może wyglądać trochę inaczej :)
I taka mała uwaga od siebie:
To opowiadanie jest bardziej nastawione na romans fantasy.
Większą część wymyślam sama z siebie,
jak np pomysł ze srebrem i złotem.
Nie chcę iść w niektórych sprawach na jedno kopyto.
Chyba tyle. Jeśli są jakieś pytania, piszcie śmiało :)
oh jakie miłe zaskoczenie^^ rano przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały, a gdy wpadałam je skomentować okazało się, że pojawił się kolejny. miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńtwoje opowiadanie kojarzy mi się trochę z Cieniem nocy. może dlatego, że i tu, i tu wilkołaki. nie często zdarza mi się, aby spodobało mi się opowiadanie z ich tematyką. chociaż powiem ci, że twoje czyta się tak lekko, że nawet na te wilki nie zwracam uwagi^^ Lumen jest ciekawą postacią. i do tego biedną. życie jest po to by łamać zasady. tym razem chyba je się nie udało. nadal zastanawiam się czemu Scott jej nie wydał i nie wysłał na śmierć. może nie wiedział, że to wilka.... nie głupia teoria. może naprawdę ma te same wizje co L. dlatego się trochę przeraził i nie chciał jej zabić. dobra, nie jestem dobra w odgadywaniu zamiarów innych autorów^^ jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że spotkała go w tej szkole. no cóż, mamusia padnie trupem, gdy się dowie gdzie zawiozła swoją córkę i zapewne od razu będzie chciała się przenieść. chyba, że dziewczyna jej tego nie powie.
no to chyba tyle. ;> weny życzę i miłego dnia^^
Uwielbiam Night Shade! Ale to opowiadanie raczej wspólne ma tylko wilki :D
Usuńale początek mi się z nim kojarzył ;> ale oby tylko początek!
UsuńKiedy dodałaś rozdział, byłam zajęta rozwiązywaniem zadań z matmy z funkcji kwadratowej. Ale przeczytałam i komentuję. Niestety, mój mózg jest zepsuty przez głupią deltę i inne debilizmy, więc przepraszam od razu za mało ambitny komentarz.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że w Twoich rozdziałach nie ma niczego zbędnego. Nic nie można wyrzucić, bo będzie się czuło niedosyt, nic nie można dodać, bo wtedy będzie za dużo. Bardzo mi się to podobna, w szczególności, że umiesz trafić w moje gusta.
Wiedziałam, że nie pozbawili jej wilkołactwa! Ja to jednak jestem :D
Wymyśliłaś cudowną historię i nie mogę się doczekać dalszych części. Naprawdę, jestem zachwycona :)
Pozdrawiam gorąco i życzę duuuuużo weny :3
Bardzo się cieszę, że komuś się to jednak podoba, naprawdę! :)
UsuńI powodzenia z matmą (moja zmora)! :D
Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że to zielonooki od momentu wzmianki o jej chłopaku!
OdpowiedzUsuńO co chodzi z tymi wizjami?
Zapraszam http://the-worst-nightmare-is-a-life.blogspot.com/
OMG!, jakby to powiedziała moja koleżanka!
OdpowiedzUsuńTwoje rozdziały są po prostu wprost idealne. Może długością nie błyszczą, tak jak moje, ale tak szczerze, nic w nich nie brakuje. Akcja z rozdziału na rozdział coraz bardziej rusza do przodu. Na prawdę podziwiam Cię. Chyba zaczniesz być moją idolką! o, nie - już jesteś!
Już widzę w empiku na pierwszych półkach książkę Lunam Blake. Mmmm, kupiłabym! Ale tak do opinii dogłębnej rozdziału może przejdę.
Najbardziej zaciekawił mnie oczywiście... Scott! Zbieg okoliczności - mój James ma bardzo podobne nazwisko, tyle, że zamiast dwóch "t" ma dwa "o". Na dodatek, jak weszłam w postacie, żeby sobie przypomnieć wygląd... Przystojniacha z niego! Wygląda trochę dojrzalej na zdjęciu, ale jak rozumiem - to twoje tylko przybliżenie postaci?
Ciekawi mnie też, jaka będzie dalsza relacja Lunam i Scotta. Wiem, że będzie iskrzyć, ale już nie mogę się doczekać tych twoich opisów! Najlepiej opisz oczy, tak bardzo kocham opisy oczu... Sama muszę taki zrobić.
No nic, ja jeszcze tylko powiadamiam o nowym rozdziale na http://twenty-secrets-of-love.blogspot.com/.
Pozdrawiam i życzę weny!
Wybacz, ale moment, gdy spotkała łowców, skojarzył mi się z żołnierzem Aliantów, który w niemieckim mundurze siada do stołu z Niemcami w czasie II WW >.< Za dużo historii.
OdpowiedzUsuńW każdym razie jestem ciekawa. Dobrze, że wilkołactwo w niej nie zginęło, coś czuję, że będziemy mieli z nią jeszcze kilka dobrych akcji.
Ta wizja... Aż dreszcz mnie przeszedł.
Pozdrawiam i dodaję do "Zaprzyjaźnionych",
Vak (tajna-misja.blogspot.com)
W końcu znalazłam coś o wilkołakach. Bez zbędnej mowy zabieram się za czytanie, a konkretnie skomentuję, gdy przeczytam *.*
OdpowiedzUsuńBuźka, Milagrose :)
Nie. Nie. Nie wierzę.
OdpowiedzUsuńON MA DZIEWCZYNĘ.
Dobra, luzik oddychaj...
Kurcze, zapomniałam Cię obserwować i umknęły mi dwa rozdziały. Dobra, w każdym razie, łowcy zaczynają mi się podobać i końcówka jest super. Tylko z takimi wizjami spotkałam się w Alicji w Krainie zombi, dosłownie identyczne.
OdpowiedzUsuńTe wizje właśnie wzięłam z tej książki :)
UsuńUwielbiam Alicję! Może książka nie jest jakimś arcydziełem i bywa trochę płytka, ale czyta się ją świetnie. I zombie <3 <3
UsuńMam dokładnie takie samo zdanie! <3
UsuńStopi u mnie na półce i chyba przeczytam jeszcze raz :D
Nie chce mi się sprawdzać błędów, za zimno na to xD Ale to jedno muszę zauważyć: "nie dobrze" - "niedobrze", c:
OdpowiedzUsuńOk, treść. Ach, ja głupia - nawet ie wpadłam na to, że ona w nowej szkole natknie się na tego kolesia! Cholera, najgorsze jest to, że on chyba coś podejrzewa. Acz jednak nie mam wrażenia, że o też widzi to, co Lunam. No więc jasnym jest, że prędzej czy później ta para będzie razem, ale szkoda mi przy tym Carrie, bo ją polubiłam. A więc boję się, że stanie się w przyszłości tak, że to właśnie ona będzie wrogiem Lunam. Hm, Łowcy - domyślam się, że nie wspomni o tym swojej matce? xD Pocieszyło mnie to, że jej Wilku wciąż gdzieś tam jest ^^ A przecinków wcale nie było tak dużo c: To znaczy błędów przecinkowych, bo oczywiście to mm na myśli :D Ok, idę nadrabiać, zostały mi jeszcze dwa odcinki. A prosiłam o informowanie :c XD