poniedziałek, 6 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 4

            Trzask. Z otumanienia wybudza mnie dźwięk dziennika uderzającego o biurko nauczyciela. Jest połowa października, a ja jestem w nowej szkole od około dwóch tygodni.
Dakota Południowa, tak jak chciała mama. Dokładniej, miasto Brookings.
            Nie mogę skupić się na żadnej lekcji, w szczególności na historii. Kogo obchodzi, co działo się podczas wojny secesyjnej, gdy w mojej głowie wciąż widzę twarze bliskich, których musiałam opuścić?
            – Panno Blake – słyszę głos nauczyciela, pana Powella. – Wszyscy doskonale wiemy, że jesteś tu nowa, ale nie będę ci pobłażał za każdym razem, gdy bujasz w obłokach.
            – Przepraszam – mówię i skupiam się na książce przede mną. Teraz staram się uważać na lekcji. Nie lubię być upominana.
            Po historii zmierzam w kierunku mojej szafki, gdzie byłam umówiona z Carrie. Kto by się spodziewał, że już podczas pierwszego dnia przyczepi się do mnie jedna z tych najbardziej rozpoznawalnych osób? Podobno urzekły ją moje ogniste, falowane włosy. Nie chciałam jej wtedy przerywać wywodu na temat mojej fryzury. Przynajmniej nie jestem w tym wielkim świecie sama.
            Mijam właśnie zakręt, gdy zderzam się z czymś twardym. Zdezorientowana mruczę ciche przepraszam, gdy okazuje się, że to jakiś chłopak, po czym ruszam w kierunku uśmiechniętej Carrie.
            Ma na sobie obcisłe ciemne dżinsy oraz równie obcisłą, fioletową bluzkę. Nie uszło mojej uwadze, że bardzo lubi nosić ubrania, które uwydatniają jej kształty. Jej drobną, porcelanową twarz otulają kasztanowe włosy, które sięgają jej do łopatek. Górną powiekę podkreśla cienką linią eyelinera, a pełne usta malinowym błyszczykiem.
            – Jak tam spotkanie z panem Powellem? – Patrzy jak chowam książki do szafki.
            – Tak jak zwykle. – Zamykam drzwiczki. Szeroki uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Unoszę jedną brew w geście pytającym.
            – Wrócili!
            – Kto? – pytam zdezorientowana.
            – No tak, zapomniałam! – Bierze mnie pod ramię i ruszamy w kierunku stołówki. – Pamiętasz jak wspominałam ci o moim chłopaku, który wyjechał w celu załatwienia jakichś rodzinnych spraw? – Nie czeka na moją odpowiedź tylko kontynuuje dalej: – No, więc wrócili. W sensie on i jego kuzynostwo. Poczekaj aż ich poznasz! Chociaż Alice może nie przypaść ci do gustu. Ma dość ciężki charakter.
            Carrie wciąż nawija, a ja, mimo iż jestem tu już od dwóch tygodni ciągle czuję się jakbym weszła do tej szkoły po raz pierwszy. Wszystkie spojrzenia, co jakiś czas kierują się w naszą stronę. Wiem, że wciąż jestem tematem numer jeden, co zafundowałam sobie jako nowa uczennica. Do tego dochodzi oczywiście Carrie. Nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl, że szkolna piękność może okazać się bardzo sympatyczną i miłą osobą. Zawsze kojarzyła mi się z wrednym, samolubnym typem „plastika”.
            Bardzo lubię tą dziewczynę. Mimo iż znam ją tak krótko, to dzięki niej udaje mi się nie myśleć o niedalekiej przeszłości. Karcę się w myślach za to, że znowu pozwalam sobie na chwilę słabości.
            Wchodzimy do, zapełnionej po brzegi, stołówki. Natychmiast uderza mnie zapach starego, spalonego tłuszczu zmieszanego ze spoconymi ciałami nastolatków. Marszczę lekko nos, czując nieprzyjemną woń. Mimo iż straciłam możliwość przemiany, zmysły nadal mam lepsze niż niejeden człowiek.
            – Są. – Z zamyślenia wyrywa mnie głos Carrie. – Chodź.
            Prowadzi mnie przez stołówkę w kierunku stolika najbliżej wielkiego okna. Nagle, w całym ciele czuję nieprzyjemny dreszcz. Gdybym była w postaci wilka, moja sierść zjeżyłaby się na karku.
            Niespokojnie oglądam się po sali, lecz niczego niepokojącego nie zauważam.
            – Lunam? – Tymi słowami jestem zmuszona odwrócić się w kierunku Carrie. – Poznaj wszystkich. Wszyscy, poznajcie Lunam.
            Czuję jak krew odpływa mi z twarzy. Próbuję się uśmiechnąć, jednak wychodzi mi z tego jakiś dziwny grymas. Serce wali mi jak oszalałe.
            Siadam na wolnym miejscu obok lekko zgarbionego chłopaka. Ma jasną karnację, a czarne włosy krótko przystrzyżone. Okazuje się, że ma na imię Neil.
Każdy z obecnej tu piątki, nie wliczając mnie i Carrie, miło mnie powitał. No może z wyjątkiem Alice, o której wcześniej była mowa. Po mojej prawej stronie siedzi Josh i Dylan. Natomiast naprzeciwko mnie Alice, obok niej Car i…
            – Właśnie, Lunam, a to jest Scott, mój chłopak. – Uśmiecha się jak zawsze, szeroko, ukazując niemalże całe uzębienie, po czym całuje go w usta.
            Nie mam odwagi spojrzeć przed siebie. Jakby spotkanie z tymi zielonymi oczami mogło zdradzić, kim jestem.
            Nie mogę uwierzyć, że właśnie trafiłam w sam środek najgorszego. W to, że siedzę przy jednym stoliku z Łowcami. Robi mi się nie dobrze na myśl, o tym, czym się zajmują.
            – Niespotykane imię, co? – To pytanie pada z ust Dylana.
            Jest łysym, barczystym mulatem i wygląda jakby grał w drużynie footballowej. Na jego dużych rękach widzę kilka sporych blizn, które odznaczają się na ciemnej karnacji. Oczy mają ciekawy odcień brązu, który pasuje do jego „ostrego” wizerunku. Ubrany jest w szarą bluzę. Siedzi wygodnie na krześle, które wydaje się ledwo trzymać pod jego wyczuwalną siłą. Patrzy na mnie z przyjaznym uśmiechem.
            – Można tak powiedzieć – mówię i usilnie staram się nie myśleć o świdrującym mnie spojrzeniu Scotta.
            – A skąd cię tu przywiało, hę? – Teraz pytanie padło od Josha. Chudego, ale dobrze zbudowanego blondyna. Nie uszło mojej uwadze, że każdy dbał o swoje ciało. Nawet Alice.
            – Nie mówiłam wam? – Dziwi się Carie.
            – Najwidoczniej musiałaś pominąć to pomiędzy nową parą butów, a tym, że Powell jest niesprawiedliwy.
            – Czepiasz się Josh. Chcecie wiedzieć wszystko, więc mówię wam wszystko – mówi lekko zdenerwowana Carrie.
            – No więc? – Dalej dopytuje się chłopak.
            – Z Kanady – odpowiadam.
            – Dokładniej? – Spinam się słysząc głos Scotta. Nie mogę powiedzieć, że z Alberty, tak jak ustaliłyśmy z mamą. Nie powinien nabrać podejrzeń, ale jednak, wolę mieć się na baczności. Uśmiecham się protekcjonalnie i patrzę mu w oczy.
            Jesteśmy do siebie przytuleni. Całujemy się. Nikogo wokół nas nie ma. Wszystkie osoby znajdujące się w stołówce zniknęły. Byliśmy tylko ja i on.
Jego ręce padają każdy skrawek mojego ciała. Zatapiam palce w jego miękkich, brązowych włosach. Czuję jego przyjemny zapach. Drzewo sandałowe zmieszane z przyjemną wonią lasu.
Jestem już w samej bieliźnie i obojgu nam jest wciąż za mało. Żadne z nas nie zwraca nawet uwagi, że mimo wszystko znajdujemy się w szkolnej stołówce. Przyciska mnie do chłodnej ściany, aż przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz.
Ciężko jest się nam od siebie oderwać, nawet po to by zaczerpnąć, chociaż odrobinę tchu. Gryzie mnie po linii szczęki i skubie płatek ucha. Z mojej piersi wydobywa się cichy warkot…
– Muszę wyjść do toalety – chrypię.
– Hej. – Scott sięga przez stolik i łapie mnie mocno za rękę. Jego dotyk parzy moją skórę. Patrzy na mnie groźnie, podejrzliwie. Robi mi się sucho w ustach.
Wiem, że wszyscy się na nas patrzą i czuję się jeszcze gorzej. Próbuję wyrwać się z jego uścisku, ale nie jest to takie proste.
– Stary. – Słyszę głos Dylana. – Ona jest blada jak ściana.
Puszcza mnie, ale nadal ma mnie na oku. Nie zwracam uwagi na ciekawskie spojrzenia, ani na dziwnie patrzących na mnie Łowców. Odchodzę lekko chwiejnym krokiem, opuszczam zatłoczone pomieszczenie i po chwili wpadam do pustej łazienki. Przed momentem zadzwonił dzwonek. Trudno. Nie mam zamiaru wracać już na pozostałe lekcje.
Co się wydarzyło w stołówce? – To pytanie nęka mnie odkąd stamtąd wyszłam.
Czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Czy tylko mój umysł płata sobie figle?
Chcę całą winę zrzucić na truciznę, która odebrała mi część mnie. Lecz po chwili przypominam sobie, że coś podobnego wydarzyło się wtedy w lesie. Gdy po raz pierwszy go spotkałam. Gdy darował mi życie.
Pytanie tylko: czy on również widzi to, co ja? I dlaczego się całowaliśmy?
Nic mi tu nie pasowało.
Nagle przypominam sobie końcówkę wizji.
Warkot. Warkot, który wyrwał się z mojej piersi. A to oznaczać może tylko jedno.
Mój wilk wciąż żyje.
Żyje i czeka na uwolnienie.
             


 ~~ *** ~~

Coś mi nie gra w tym rozdziale, ale może mi się tylko tak wydaje.
Jeśli zauważycie jakieś błędy, w szczególności
przecinki lub pomieszane czasy,to piszcie!
Najtrudniej jest mi się odnaleźć w czasie, ponieważ po raz pierwszy tak piszę.
No i zastanawiam się nad zmianą, więc kolejny rozdział może wyglądać trochę inaczej :)
I taka mała uwaga od siebie:
To opowiadanie jest bardziej nastawione na romans fantasy. 
Większą część wymyślam sama z siebie,
jak np pomysł ze srebrem i złotem. 
Nie chcę iść w niektórych sprawach na jedno kopyto.
Chyba tyle. Jeśli są jakieś pytania, piszcie śmiało :)

15 komentarzy:

  1. oh jakie miłe zaskoczenie^^ rano przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały, a gdy wpadałam je skomentować okazało się, że pojawił się kolejny. miła niespodzianka.
    twoje opowiadanie kojarzy mi się trochę z Cieniem nocy. może dlatego, że i tu, i tu wilkołaki. nie często zdarza mi się, aby spodobało mi się opowiadanie z ich tematyką. chociaż powiem ci, że twoje czyta się tak lekko, że nawet na te wilki nie zwracam uwagi^^ Lumen jest ciekawą postacią. i do tego biedną. życie jest po to by łamać zasady. tym razem chyba je się nie udało. nadal zastanawiam się czemu Scott jej nie wydał i nie wysłał na śmierć. może nie wiedział, że to wilka.... nie głupia teoria. może naprawdę ma te same wizje co L. dlatego się trochę przeraził i nie chciał jej zabić. dobra, nie jestem dobra w odgadywaniu zamiarów innych autorów^^ jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że spotkała go w tej szkole. no cóż, mamusia padnie trupem, gdy się dowie gdzie zawiozła swoją córkę i zapewne od razu będzie chciała się przenieść. chyba, że dziewczyna jej tego nie powie.
    no to chyba tyle. ;> weny życzę i miłego dnia^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Night Shade! Ale to opowiadanie raczej wspólne ma tylko wilki :D

      Usuń
    2. ale początek mi się z nim kojarzył ;> ale oby tylko początek!

      Usuń
  2. Kiedy dodałaś rozdział, byłam zajęta rozwiązywaniem zadań z matmy z funkcji kwadratowej. Ale przeczytałam i komentuję. Niestety, mój mózg jest zepsuty przez głupią deltę i inne debilizmy, więc przepraszam od razu za mało ambitny komentarz.

    Zacznę od tego, że w Twoich rozdziałach nie ma niczego zbędnego. Nic nie można wyrzucić, bo będzie się czuło niedosyt, nic nie można dodać, bo wtedy będzie za dużo. Bardzo mi się to podobna, w szczególności, że umiesz trafić w moje gusta.
    Wiedziałam, że nie pozbawili jej wilkołactwa! Ja to jednak jestem :D

    Wymyśliłaś cudowną historię i nie mogę się doczekać dalszych części. Naprawdę, jestem zachwycona :)

    Pozdrawiam gorąco i życzę duuuuużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że komuś się to jednak podoba, naprawdę! :)
      I powodzenia z matmą (moja zmora)! :D

      Usuń
  3. Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że to zielonooki od momentu wzmianki o jej chłopaku!
    O co chodzi z tymi wizjami?
    Zapraszam http://the-worst-nightmare-is-a-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG!, jakby to powiedziała moja koleżanka!
    Twoje rozdziały są po prostu wprost idealne. Może długością nie błyszczą, tak jak moje, ale tak szczerze, nic w nich nie brakuje. Akcja z rozdziału na rozdział coraz bardziej rusza do przodu. Na prawdę podziwiam Cię. Chyba zaczniesz być moją idolką! o, nie - już jesteś!
    Już widzę w empiku na pierwszych półkach książkę Lunam Blake. Mmmm, kupiłabym! Ale tak do opinii dogłębnej rozdziału może przejdę.

    Najbardziej zaciekawił mnie oczywiście... Scott! Zbieg okoliczności - mój James ma bardzo podobne nazwisko, tyle, że zamiast dwóch "t" ma dwa "o". Na dodatek, jak weszłam w postacie, żeby sobie przypomnieć wygląd... Przystojniacha z niego! Wygląda trochę dojrzalej na zdjęciu, ale jak rozumiem - to twoje tylko przybliżenie postaci?
    Ciekawi mnie też, jaka będzie dalsza relacja Lunam i Scotta. Wiem, że będzie iskrzyć, ale już nie mogę się doczekać tych twoich opisów! Najlepiej opisz oczy, tak bardzo kocham opisy oczu... Sama muszę taki zrobić.

    No nic, ja jeszcze tylko powiadamiam o nowym rozdziale na http://twenty-secrets-of-love.blogspot.com/.

    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybacz, ale moment, gdy spotkała łowców, skojarzył mi się z żołnierzem Aliantów, który w niemieckim mundurze siada do stołu z Niemcami w czasie II WW >.< Za dużo historii.
    W każdym razie jestem ciekawa. Dobrze, że wilkołactwo w niej nie zginęło, coś czuję, że będziemy mieli z nią jeszcze kilka dobrych akcji.
    Ta wizja... Aż dreszcz mnie przeszedł.
    Pozdrawiam i dodaję do "Zaprzyjaźnionych",
    Vak (tajna-misja.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu znalazłam coś o wilkołakach. Bez zbędnej mowy zabieram się za czytanie, a konkretnie skomentuję, gdy przeczytam *.*

    Buźka, Milagrose :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie. Nie. Nie wierzę.
    ON MA DZIEWCZYNĘ.
    Dobra, luzik oddychaj...

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze, zapomniałam Cię obserwować i umknęły mi dwa rozdziały. Dobra, w każdym razie, łowcy zaczynają mi się podobać i końcówka jest super. Tylko z takimi wizjami spotkałam się w Alicji w Krainie zombi, dosłownie identyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wizje właśnie wzięłam z tej książki :)

      Usuń
    2. Uwielbiam Alicję! Może książka nie jest jakimś arcydziełem i bywa trochę płytka, ale czyta się ją świetnie. I zombie <3 <3

      Usuń
    3. Mam dokładnie takie samo zdanie! <3
      Stopi u mnie na półce i chyba przeczytam jeszcze raz :D

      Usuń
  9. Nie chce mi się sprawdzać błędów, za zimno na to xD Ale to jedno muszę zauważyć: "nie dobrze" - "niedobrze", c:
    Ok, treść. Ach, ja głupia - nawet ie wpadłam na to, że ona w nowej szkole natknie się na tego kolesia! Cholera, najgorsze jest to, że on chyba coś podejrzewa. Acz jednak nie mam wrażenia, że o też widzi to, co Lunam. No więc jasnym jest, że prędzej czy później ta para będzie razem, ale szkoda mi przy tym Carrie, bo ją polubiłam. A więc boję się, że stanie się w przyszłości tak, że to właśnie ona będzie wrogiem Lunam. Hm, Łowcy - domyślam się, że nie wspomni o tym swojej matce? xD Pocieszyło mnie to, że jej Wilku wciąż gdzieś tam jest ^^ A przecinków wcale nie było tak dużo c: To znaczy błędów przecinkowych, bo oczywiście to mm na myśli :D Ok, idę nadrabiać, zostały mi jeszcze dwa odcinki. A prosiłam o informowanie :c XD

    OdpowiedzUsuń